Your cart is currently empty!
Miało nie być fotowoltaniki ale…
… inflacja i rosnące ceny energii skłaniają do chwili zastanowienia czy oby faktycznie jest to zły pomysł.
Okres wakacyjny w sezonie 2022 mija nam w oka mgnieniu. Więcej czasu musimy poświęcić firmie i nie ma za bardzo czasu na zajmowanie się ogrodem (i tym blogiem też).
Ze względu na rosnące ceny prądu, gazu i opału (w naszym przypadku drewna) pojawia się jednak pomysł aby zrobić nową, większą drewutnię. Tutaj pojawia się kolejne pytanie. Może zamiast blachą przykryć to panelami fotowoltanicznymi? Ale na nowej drewutni zmieści się tylko jakieś 6 szt. – to trochę za mało. Powstaje zatem koncepcja także drugiej wiaty na kolejne 12 szt. 18 paneli po 445 W każdy to już coś będzie znaczyło.
W międzyczasie jest jeszcze koncepcja i oferta firmy fotowoltanicznej aby zamiast drewutni postawić jeden większy „stół” na konstrukcji stalowej wbijanej w grunt ale ostatecznie ten pomysł nie przechodzi, za dużo miejsca by to coś zajęło na gruncie, niewiele by się pod tym zmieściło i dostęp byłby utrudniony.
Ostatecznie zdecydowałem się na panele fotowoltaniczne Risen RSM144-7-445M BMDG Bifacial, trójfazowy falownik Sofar z serii KTL-X G3 i dwie konstrukcje drewniane.
Po obliczeniu potrzebnej ilości drewna na obie konstrukcje pobliski tartak przygotował i dostarczył materiał. Dla krótszych elementów dojechały dłuższe belki jako wielokrotność zamawianych wymiarów, do rozcięcia we własnym zakresie. Dla mniejszej konstrukcji belki 12×12 cm i krokwie 6×12 cm, dla większej konstrukcji belki 14×14 cm i krokwie 7×14 cm, na zastrzały belki 10×10 cm.
Aby przytwierdzić konstrukcje do podłoża zastosowałem kotwy typu H. Po zdemontowaniu kostki brukowej w miejscu montażu słupów kotwy zostały zabetonowane. Po betonowaniu kostka została ułożona ponownie, gdzieniegdzie konieczne było jej docięcie / doszlifowanie. Do takich prac używam małej ale mocnej i precyzyjnej szlifierki kątowej Bosch GWS 1000.
Nadszedł czas na docięcie poszczególnych elementów konstrukcji. Nie jestem ani stolarzem ani cieślą, mam jednak trochę różnych narzędzi. Pierwsza próba cięcia ręczną pilarką tarczową była porażką, ani kąta ani linii ani płaszczyzny. Pilarka łańcuchowa także nie dała odpowiedniej precyzji. Ostatecznie większość pracy wykonała piła ukosowa z posuwem. Ze względu na przekrój belek cięcia były wykonywane na dwa lub cztery razy – za mała piła żeby przeciąć całą belkę za jednym razem. Przy precyzyjnym ustawieniu materiału i piły daje to całkiem zadowalające efekty. Drobne docięcia piłą ręczną.
Czopy na słupach naciąłem piłą na ustaloną głębokość, następnie kilkanaście uderzeń gumowym młotkiem w dłuto i czop w zasadzie gotowy. Nie robiłem tych czopów zbyt dużych. Konstrukcja i tak jest wzmocniona złączami i wkrętami ciesielskimi, bardziej zależało mi na ustabilizowaniu elementów przy składaniu. Robiłem to w pojedynkę sam, jak belka wskoczy na czop słupa po jednej stronie to już na tym czopie siedzi i można się zająć drugą stronę bez obawy, że to wcześniej założone spadnie.
Do wstępnego wycinania gniazd pod czopy odpowiednia była frezarka górnowrzecionowa Bosch GOF 130 z frezem wiercącym. Wstępnie wycięte gniazda obrobiłem już zwykłym dłutem zachowując pewien luz w stosunku do czopów wyciętych na słupach.
ciąg dalszy niebawem …
Dodaj komentarz